Po zajęciu Rybnika i tym samym Chwałowic na początku 1945 roku przez Armię Czerwoną, otwarły się bramy chwałowickiego obozu jenieckiego R-168, usytuowanego w miejscu gdzie obecnie stoi „Dom Górnika”. Dotychczasowi mieszkańcy, jeńcy rosyjscy, francuscy, angielscy i robotnicy przymusowi opuścili teren obozu. Armia Czerwona prąc dalej na zachód ciągle potrzebowała rekruta. Za posuwającą się armią, jak grzyby po deszczu powstawały obozy szkoleniowe dla nowych żołnierzy. Tego typu obóz dla rekrutów utworzono w nieczynnym obozie w Chwałowicach. Infrastruktura była nienaruszona i gotowa do przyjęcia nowych mieszkańców.
Ciężko określić liczbę młodych żołnierzy rosyjskich stacjonujących w chwałowickim obozie, ale ledwo mieścili się w obozowych barakach, musiało to być więcej niż 1000 osób. Na ćwiczenia polowe żołnierze wychodzili na łąki w pobliżu obozu, lub maszerowali w okolice Kielowca i Mośnika.
Z niewiadomych przyczyn, być może po to by zwiekszyć przestrzeń do spania, zlikwidowano ustępy w barakach. Za wielką ubikację służył wykopany przez Niemców, zygzakowaty rów-okop przeciwlotniczy. W krótkim czasie stał się on wielką śmierdzącą, wypełnioną po brzegi odchodami kloaką. Jedynie podczas wizytacji obozu przez wyższego oficera, rów-ubikację nakryto deskami i zamaskowano gałęziami drzew iglastych. Po czym proceder kloaczny trwał nadal.
Zbliżał się 1 maja 1945 roku, święto szczególnie celebrowane przez komunistów. Żołnierze chwałowickiego obozu przygotowywali się do lokalnej defilady ulicami miejscowości. Uczyli się maszerować, niechętnie. Młodzi rekruci, czujący już koniec wojny mieli do musztry bardzo luźny stosunek. Nawet podczas defilady ulicami Chwałowic, jeden z oficerów rosyjskich szedł wzdłuż kolumny i okładał bambusowym kijem maruderów, mylących krok i żołnierzy o nieprawidłowej postawie.
Niedługo potem Rosjanie opuścili chwałowicki obóz by pełnić służbę okupacyjną we wszystkich podbitych krajach. Ich miejsce zajęli nowi mieszkańcy, ale to już osobny rozdział historii obozu w Chwałowicach.